niedziela, 7 kwietnia 2013

Rozdział 4

 28 listopada 2011 roku

                                               
  Kochany Pamiętniku

" Życie jest do dupy. Jestem uziemiona w domu od paru tygodni i nie mogę nigdzie wychodzić. Nie rozumiem już matki. Chyba sprawie jej satysfakcję moje cierpienie. No cóż, muszę się z tym pogodzić. To już pewne. Jestem w ciąży już ponad 6 tygodni. Wciąż nie mogę tego do siebie przyjąć. Mam 17 lat, jestem przecież jeszcze gówniarą, a będę matką. Myślałam nad aborcją, przyznaję się, lecz za duże to niesie ze sobą ryzyko. Lekarz powiedział że jeśli się na to zdecyduję mogę już nigdy nie mieć dzieci. Moja mama wpadła w szał i zabroniła jakichkolwiek zabiegów. Z jednej stornu współczuję jej że musi mieć taką córkę jak ja, ale z drugiej coraz bardziej ją nienawidzę. Od kilku tygodni patrzy na mnie jak na jakiegoś śmiecia. To naprawdę boli. Pogodziłam się już z gwałtem. Cassie zabrała mnie do terapeuty i od tego czasu regularnie się z nim widzę. To mi pomaga. Czuję że zaczynam z powrotem akceptować siebie.Chcę zacząć wszystko od nowa zapominając o tym dniu. Przestałam też brać. Jak się później okazało, dziewczyna od której kupowałam prochy, była zwykłą naciągaczką. Wcisnęła mi jakiś szajs i mało co nie umarłam. Pamiętam tylko jak lekarz i mama powiedzieli " Mam nadzieję że dziecko będzie zdrowe i go nie zabiłaś". To że mam zamiar urodzić, nie znaczy że kiedykolwiek pokocham ten.... płód."

 Zamknęłam pamiętnik i zeszłam z parapetu. Myślami wciąż wracałam do wydarzeń z przed kilku tygodni. Aby się zrelaksować, postanowiłam wyjść na spacer. A właściwie to się wymknąć, ponieważ nie wolno mi było nigdzie wychodzić. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła 23. Nacisnęłam klamkę w drzwiach i ostrożnie je otworzyłam. Na palcach przebiegłam korytarz i zatrzymałam się przed schodami. Pięknie. Schody to mój najgorszy koszmar, zawsze skrzypią. W głowie modliłam się aby nikt mnie nie przyłapał. Zrobiłam pierwszy krok. Nic, cisza. Powoli i cichutko udało mi się zejść ze wszystkich stopni, po czym otworzyłam drzwi wejściowe i znalazłam się na dworze. Jakie szczęście. Ojciec z mamą dostaliby zawału jakby dowiedzieli się że wyszłam z domu. Odkąd dowiedzieli się że jestem w ciąży, wszystko w moim domu uległo zmianie. Kiedyś być może cieszyłabym się z tego lecz teraz wszystko jest inaczej. Ojciec przestał pić. Zaczął być odpowiedzialnym i kochającym mężem, jednak nie ojcem. Nie patrzył na mnie już tak jak kiedyś. Wszyscy mieli ten sam wzrok. Nienawidzili mnie. W domu wszyscy się śmieją, nie ma już problemów... Ale kiedy do pokoju wchodzę ja, zapada cisza.
 Poczułam że po policzku spływa mi łza. Szybko się otrząsnęłam i wytarłam ją koniuszkiem palca. Skręcałam właśnie w najciemniejszy róg ulicy, kiedy nagle zauważyłam jakiegoś mężczyznę stojącego pod latarnią. Nagle ogarnął mnie niesamowity spokój i cisza. Wbrew rozumowi podeszłam w stronę tajemniczego chłopaka.


 - Yyhm... Przepraszam pana?- Odezwałam się. Zupełnie nie wiem po co. Przecież nawet nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Po kilku sekundach chłopak odwrócił się w moją stronę. Poczułam niesamowitą więź. Jakbym go znała od zawsze. To ten magnetyzm. Już kilkukrotnie spotkałam tego chłopaka, jestem pewna że to on był wtedy na ulicy, w lesie i w szpitalu. Co prawda nie widziałam nigdy jego twarzy ale czułam że to musi być on.
 Nim się obejrzałam stał odwrócony twarzą do mnie. Przystojny. Wręcz można powiedzieć że nieludzko przystojny. Zarumieniłam się.
 - Widzę że znów się spotykamy. - Uśmiechnął się łobuzersko. Serce zaczęło mi mocniej bić. Lekko zdezorientowana zaczęłam rozglądać się w różnych kierunkach udając że czegoś szukam.
 - Szczerze mówiąc to widzę cię pierwszy raz w życiu. Przechodziłam obok i zobaczyłam że ktoś stoi tu i pomyślałam że głupio że stoi samemu i...i..- Zupełnie nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Z natury jestem małomówna i nietowarzyska, a tu nagle taki bezsensowny słowotok. Może mam depresję swojego rodzaju? Potrząsnęłam kilka razy głową i powtarzałam sobie w myślach że muszę zachować spokój. Koleś i tak pewnie ma mnie już za wariatkę. Kątem oka spojrzałam na niego aby sprawdzić jego reakcję na moją głupotę lecz ku mojemu zdziwieniu on stał w świetle latarni uśmiechnięty od ucha do ucha.


 - Jesteś urocza. Mam na imię Nate.- Wyszczerzony wyciągnął do mnie rękę. Chyba właśnie doznałam szoku. Co prawda żyję tylko 17 lat, ale nigdy w całym moim życiu nie widziałam tak beztroskiej i szczęśliwej osoby. Kiedy tak na niego patrzyłam moje serce tryskało radością. Jego nastrój jest zaraźliwy.
 - Eehm... Mam na imię Annie. - Odpowiedziałam z głupa.
 - Więc powiedz Annie, co robisz w tym miejscu o tej porze? Już prawie północ.- Zerknęłam na zegarek, 23:36. Kompletnie straciłam poczucie czasu.
 - O Jezu. Muszę już lecieć, całkowicie o czymś zapomniałam.- Miałam już zamiar się odwrócić i uciec, ale w ostatniej chwili powstrzymał mnie Nate. Poczułam jego ciepłą dłoń na moim ramieniu. Po całym ciele przeszły mnie dreszcze. Szybką ją strzepnęłam i oddaliłam się kilka kroków. Jego dotyk był dobry i przyjemny, ale nie byłam jeszcze gotowa na to aby ktoś mógł mnie dotykać. Za bardzo mi to przypominało tamtą noc.


 W oczach Nate zauważyłam dezorientację i zaciekawienie. Teraz to na bank ma mnie za stukniętą.
 - Zrobiłem coś nie tak? Może nie wypada, ale dałabyś mi swój numer telefonu? Ciekawisz mnie Annie. - W jego oczach pojawił się błysk. Dopiero teraz dotarło do mnie jakie miał piękne niebieskie oczy, które idealnie kontrastowały z jasną cerą i ciemno-brązowymi włosami.
 - Przepraszam ale naprawdę się spieszę. Mam nadzieję że się jeszcze kiedyś spotkamy.- Po tych słowach odwróciłam się i pędem ruszyłam przed siebie. Po policzkach płynęły mi łzy. Płakałam ze złości. Nie mogę sobie przecież pozwolić na nowe znajomości. Kiedy by odkrył że jestem w ciąży, zostałam zgwałcona a na dodatek brałam prochy napewnoby mnie olał. Nie chcę już więcej cierpieć. Nie chcę cierpieć więcej ile byłoby potrzebne. Dobiegłam do drzwi mojego domu. Spojrzałam na telefon. 0:00, pomyślałam życzenie.


 " Chcę być szczęśliwa. Do cholery jasnej chcę się cieszyć życiem!"

7 komentarzy:

  1. Wspaniałe. Już nie mogę się doczekać nowego rozdziału. Powiadom mnie na kotku.
    joasiag19980926

    OdpowiedzUsuń
  2. piekny rozdział. i poznało sie tajemniczego mężczyzne :) xx

    Klaudia CityLondon (zakreconaa__)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hymmm...urzekło mnie bardzo to opowiadanie, podoba mi się fabuła i pomysł na niego. Nie piszesz o jakiś słodkich i szczęśliwych laleczkach, tylko piszesz o życiu. Masz wspaniały styl pisania , który nie przeczę trzeba jeszcze wypracować, ale to już kwestia czasu. Już nie mogę doczekać następnego rozdziału, powiadom mnie na kotku, nazywam sie matte0808..może kojarzysz :d

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej ; ). Bosz! Marzyłam o przeczytaniu takiego czegoś (mam nadzieję kiedyś książki). To jest świetne. Wysłałaś mi link na ask'u. Nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów. Moglabys mnie powiadamiać o tych nowych wpisach właśnie na moim ask'u ? http://ask.fm/tacokochatruskawki
    I jeszcze jedno. Czy mogę dodać Twój link na swoim ask'u w opisie?
    Pozdrawiam i czekam ; )

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudo *.* / ask.fm/Andziaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajny pomysł. Jeszcze czegoś takiego nie czytałam. Może wyjść z tego coś naprawdę ciekawego :)
    carolina25

    OdpowiedzUsuń