środa, 3 kwietnia 2013

Rozdział 2

                                                                                                           23 października 2011 roku

                                                       Kochany Pamiętniku
" Nie wiem już kim jestem. Codziennie gdy spoglądam w lustro widzę obcą osobę. Od kilku dni moje życie przestało mieć sens, jeśli w ogóle kiedykolwiek jakiś miało. To zdarzenie miało miejsce 19 października. Zaledwie 4 dni temu byłam optymistycznie do świata nastawioną dziewczyną. Miałam zacząć prace, by pomóc mamie. Miałam skończyć szkołę z najlepszymi wynikami i dostać się do NYU. Miałam założyć rodzinę i być szczęśliwa. Moje marzenia spełzły na niczym. Kiedy po tym koszmarnym incydencie wróciłam do domu, matka na mnie czekała. Cała zalana łzami podbiegła do mnie i zaczęła krzyczeć przez łzy i jednocześnie mnie przytulać. Zawsze kiedy widziałam mamę płaczącą, serce mi pękało. Wtedy jednak była mi zupełnie obojętna. Czułam jakby dotykała mnie nieznana osoba. Pamiętam że z krzykiem wyrwałam jej się z ramion i uciekłam do pokoju. Od tego czasu z niego nie wyszłam. Nikt nie wie co się ze mną stało. Mama przysłała do mnie nawet psychologa, nic nie wskórał. Nie mogę przestać myśleć o Franku, jego dłoniach, ustach i  spojrzeniu."


 Kiedy skończyłam pisać w pamiętniku, jak zawsze schowałam go do dolnej szuflady mojego biurka. Spojrzałam na zegarek. Jest godzina 21. Zdecydowałam się na długi prysznic. Weszłam do łazienki i zdjęłam ubrania. Nie mam nawet odwagi spojrzeć w lustro. Brzydzę się sobą. Zamknęłam za sobą drzwi od kabiny i po chwili strumienie gorącej wody lały się po moim ciele.
 Po pół godzinie wyszłam z łazienki. Zadzwoniła moja komórka. Spojrzałam na wyświetlacz, cholera. Cassie. Unikam jej telefonów od kilki dni. Nie jestem jeszcze gotowa na wyjście z domu ani na zwierzanie.  Z drugiej strony jeśli nie odbiorę, będzie mnie męczyć dopóki tego nie zrobię. Z wahaniem dotknęłam na wyświetlaczu zieloną słuchawkę.
 - Cześć Cass.- Starałam się aby mój głos, brzmiał w miarę normalnie. Jednak Cassie zna mnie lepiej niż ktokolwiek i nie udało mi się jej nabrać.
 - Dlaczego nie odbierasz telefonów?! Ty wiesz ile razy próbowałam się z tobą skontaktować?! Co się stało? Twoja mama mówi że nie chcesz wyjść z domu. - Z ostrego tonu Cass zeszła na bardziej opiekuńczy.
 - Mam swoje problemy. Nie chcę o tym rozmawiać. Zadzwonię do ciebie potem ok?
 - Nie! Masz mi wszystko wytłumaczyć. Annie zrozum. Ja nie wiem co się z tobą dzieje. Nie widziałam cię od 4 dni, więc nie mogłaś wpaść w depreche po chłopaku. Więc powiedz mi co się stało? - W słuchawce usłyszałam panikę. Faktycznie się o mnie martwi. Zresztą, jak mogłam mieć wątpliwości. Zawsze wszystko wyolbrzymia i jest troskliwa. Nagle przez myśl przeszedł mi obraz Cassie. Uśmiechniętej, machającej do mnie z drugiego końca ulicy. Pod wpływem mocnego wiatru, jej czarne włosy proste jak drut zasłaniały śliczne niebieskie oczy. Zawsze miała powodzenie w szkole. Jest naprawdę ładna, do teraz nie wiem jak może się przyjaźnić z kimś takim jak ja. Byłam jej przeciwieństwem. Mam kręcone blond włosy, prawie do pasa i zielone duże oczy. Do tego wszystkiego jestem niska i blada. Każdy kto mnie spotyka mówi że nie wyglądam na swój wiek i mam dziwną urodę. Taką nie amerykańską. Ignoruję ich. Nigdy nie przejmowałam się zdaniem innych. Mam swój charakterek. Zawsze mówię to co myślę, nawet jeśli miałoby to urazić innych. Może to jest powód tego że jestem samotna i nikt mnie nie lubi? Potrząsnęłam głową, aby odgonić myśli.
 - To naprawdę... To trudno wytłumaczyć.- Głos mi się załamał. Po chwili łzy zaczęły napływać mi do oczu, na przypomnienie tych okropnych chwil.
 - W takim razie, zaraz u ciebie będę. Nie wymigasz się. Wszystko mi opowiesz jak na spowiedzi.- Spowiedzi? Cass przecież dobrze wie że jestem niewierząca. Kiedyś wierzyłam w Boga, lecz przestałam z momentem gdy mój ojciec pierwszy raz uderzył mamę. Nigdy nie zapomnę sobie tamtego dnia. Przyszedł z "pracy" całkowicie nachlany i zaczął robić awanturę o to że nie ma obiadu. Kłócili się. W końcu ojciec spoliczkował moją mamę. Miałam wtedy 13 lat. Podbiegłam do niej i zaczęłam wrzeszczeć na ojca. Opamiętał się. Nigdy mnie nie uderzył. Wyżywał się na wszystkich, ale mnie nie dotknął. Nienawidziłam się za to. Oni muszą cierpieć a ja nie.
 - I tak cię pewnie nie przekonam żebyś została w domu... Dobra, czekam. - Ze zrezygnowaniem przerwałam rozmowę. Muszę się teraz emocjonalnie przygotować na powiedzenie jej prawdy. Zdenerwowana zatopiłam twarz w poduszce.
 Nie minęło 15 minut, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Nie ruszyłam się z miejsca. Mama pewnie otworzy. Po chwili w drzwiach do mojego pokoju stanęła Cassie. Miała na sobie swoją ulubioną bluzkę z napisem "I'm only one princess in this fuck world", oraz zwykłe jeansowe rurki. Mimo tak prostej stylizacji wyglądała świetnie. Jak zawsze, uśmiechnęła się do mnie na powitanie a następnie usiadła obok mnie na łóżku.
 - No... A teraz mów.- Powiedziała stanowczo.
 Przez chwilę patrzyłyśmy na siebie w milczeniu. Teraz już nie mogę zmienić zdania. Muszę jej powiedzieć, może mi to pomoże? Wzięłam kilka głębokich wdechów. Nie mogę się rozpłakać, nie mogę się rozpłakać, nie mogę się rozpłakać. Powtarzałam sobie w myśli kilkukrotnie.
 - 4 dni temu, poszłam dowiedzieć się co mam robić jak będę pracować w Apettit. Weszłam do tej knajpy i...- Przerwałam żeby zaczerpnąć powietrza. Trudno mi jest wracać do tamtego dnia.
 - I tam był chłopak, wydawał się fajny ale potem się na mnie rzucił i zaczął mnie dotykać i całować! Potem mnie zgwałcił.- Wykrzyczałam te wszystkie słona na jednym oddechu. Serce zaczęło mi bić mocniej. Poczułam że nie mogę oddychać. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego co się stało. Ja zostałam zgwałcona! Ja naprawdę zostałam zgwałcona! Po chwili zaniosłam się szlochem. Próbowałam wziąść oddech, lecz moje próby zeszły na marne. Poczułam mocny ucisk w piersi a potem była już tylko ciemność.
 Obudziłam się w białym pomieszczeniu. W nadgarstku coś mnie kuło. Jak się później okazało to igły. Jestem podłączona do kroplówki. Powoli rozejrzałam się po sali. Szpital. Wkoło mnie znajome twarze. Mama, bracia i Cassie ze swoją mamą. Wszyscy płakali. Zastanawiało mnie dlaczego, jednak nie miałam siły nad tym myśleć. Moje ciało było strasznie słabe. Czułam że zaraz znowu zasnę. Pewnie podali mi jakieś środki. Nienawidzę lekarzy.
 - Nie-e chcę spać...- Wyszeptałam. Zmęczona pozwoliłam by głowa upadła mi w bok. Otworzyłam jeszcze raz oczy ostatkami sił. Zobaczyłam go. Stał w drzwiach i mi się przyglądał. Z tego co udało mi się zobaczyć, ma na sobie czarną skórzaną kurtkę i czarne spodnie. Cały jest ubrany na czarno. He... Uśmiechnęłam się. Odzwierciedla moje życie. Ja to mam pecha że już kolejny raz nie mogę zobaczyć jego twarzy. Powieki zrobiły się ciężkie i po kilku sekundach zasnęłam.

1 komentarz:

  1. Super! Na prawdę mi się podoba. / ask.fm/Andziaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa

    OdpowiedzUsuń