Stanęłam przed "Appettit" i bez najmniejszego wahania otworzyłam drzwi wejściowe. W środku było tłoczno. Pełno ludzi śmiejących się z niczego, spędzających czas w gronie najbliższych. Poczułam ukłucie w sercu. Ja nigdy nie będę mieć takiego życia. Niechętnie ruszyłam przed siebie. Z każdym krokiem w stronę baru, traciłam pewność siebie. Ogarnęło mnie niezdecydowanie, niepewność i strach. Wszystkie te emocje, których myślałam że się pozbyłam, wszystkie wspomnienia o których myślałam że zapomniałam, wróciły do mnie ze stokroć większym bólem. " Żałosna jestem. Przed knajpą taka pewna siebie, a teraz zwykły tchórz. Przecież muszę być silna. Muszę zmierzyć się z przeszłością, aby móc chociaż w połowie odzyskać moje normalne życie. Nie mogę cały czas rozpamiętywać tego co było. Mam 17 lat. Cały świat przede mną. Nie chcę się chować po kątach jak szara myszka. Chcę jak każda nastoletnia dziewczyna się zakochać, potem studiować i założyć rodzinę. Chcę znaleźć przyjaciół. Szczerych i prawdziwych. Takich, którzy zaakceptują mnie taką jaka jestem. Nie będą dwulicowi i fałszywi. Czy tak dużo żądam?"
Odgoniłam od siebie wszystkie myśli, bo zorientowałam się że stoję już przed barem. W oczach stanęły mi łzy. Bałam się. Prawdę mówiąc nie wiem w jakim celu tu przyszłam. Jaki miałam plan. Czy w ogóle jakiś miałam? Czy aby naprawdę chciałam spotkać człowieka, który mnie skrzywdził w najgorszy możliwy dla kobiety sposób? Potwora, który mnie zgwałcił.
Nagle zza zasłony wyłonił się zabójczo przystojny blondyn o zielonych oczach. Poczułam że moje ciało drętwieje. Po kilku sekundach zebrało mi się na wymioty. Na widok Franka żołądek podchodził mi do gardła, w łzy wylewały się mimo mojej woli. Wpatrywałam się w niego przez tłum. Bez ruchu. Bez słów. Tylko patrzyłam. Uśmiechnięty obsługiwał klientów przy barze, jakby nigdy nic się nie stało. Jakby nie był potworem w ludzkim wcieleniu. Widząc to ogarnęła mnie złość. Poczułam, jakby każda komórka mojego ciała miała zaraz wybuchnąć. Mój oddech przyspieszył. Nie wiedząc co robię ominęłam bar i weszłam do pomieszczenia, który oddzielały kolorowe drzwi. Rozejrzałam się wokoło. W pokoju panował bałagan. Zdecydowanie była to kogoś sypialnia. Fioletowe ściany z plakatami Bob'a Marley'a. Rozrzucona pościel na łóżku. Stara sofa, na której porozrzucane były ulotki reklamujące "Appettit". Stałam tam dobre 5 minut, gdy w drzwiach stanął zielonooki blondyn. Kiedy na mnie spojrzał, zauważyłam w jego oczach szok i zdziwienie. Nic dziwnego. Kto by się spodziewał że zgwałcona dziewczyna jak ostatnia idiotka wpakuje się do sypialni faceta, który jej to zrobił?
- Annie... Co ty tu robisz?- Zapytał jakbyśmy byli dawnymi przyjaciółmi. Wpienił mnie tym totalnie. Łzy spłynęły po moich policzkach. W gardle poczułam wielką gulę, która utrudniała mi oddech. Starawszy się uspokoić położyłam dłonie na skroniach. To zawsze mi pomagało.
- Wow! Pamiętasz mnie. Zadziwiające. Zapisujesz sobie może na kartce wszystkie dziewczyny, które zgwałciłeś?! Czy po prostu masz tak dobrą pamięć?- Wykrzyczałam przez szloch. Cała w nerwach bezradnie upadłam na fotel. Zakryłam twarz dłońmi i czekałam aż Frank się odezwie.
Pomyliłam się. Nic nie mówił. Stał tylko naprzeciwko mnie i się gapił. Na mnie, W pewnej chwili uświadomiłam sobie że nie powinno mnie tu być. On jest gwałcicielem, a ja jego ofiarą. Nie potrzebnie tu wracałam. Teraz siedzę z nim w jednym pomieszczeniu. Ogarnął mnie strach. Ponownie.
" To dziwne że czuję co chwile inne emocje. Moje myśli są jak miliardy puzzli, których nie można poukładać. Te ciążowe objawy są nie do zniesienia. Mam wrażenie jakby ktoś mną sterował."
Poskromiłam się za moje głupie myśli w tak poważnej sytuacji. Wzięłam kilka głębokich wdechów i niepewnie podniosłam wzrok w stronę Frank'a. Gdy nasze oczy się spotkały dostrzegłam w nich, nie to co się spodziewałam. Ból? Czyżby on cierpiał. Mam jakieś urojenia.
- Annie... Nie wiem co powiedzieć. Przepraszam. Nie mogę nawet pojąć co musiałam przejść przeze mnie. Jest mi strasznie wstyd. Nie-e, nie chciałem ci tego zrobić. Nienawidzę się za to. - Poczułam jak fala szoku przeszywa mnie od stóp do samego czubka głowy. Cała roztrzęsiona w ułamku sekundy podniosłam się z fotela i pobiegłam w stronę drzwi. Kiedy znalazłam się obok Frank'a, złapał mnie za ramiona. Wystraszyłam się nie na żarty. Zaczęłam krzyczeć i szarpać się najmocniej jak umiałam. Po chwili zdałam sobie sprawę, że wcale mnie nie słychać i że nie wydałam z siebie żadnego dźwięku. Stałam tylko przed nim, kilka centymetrów od jego twarzy. Nie wiedziałam co mnie czeka. Strach sparaliżował mnie do tego stopnie że wszystkie myśli, których chciałam się wcześniej pozbyć, wreszcie się ulotniły.
Nagle poczułam mocny skurcz w podbrzuszu. Upadłam na podłogę i objęłam rękami brzuch. Teraz już nie bałam się o siebie, lecz o moje nienarodzone dziecko.
- Co się dzieje?- zapytał Frank. Powoli podniosłam głowę żeby na niego spojrzeć. W jego oczach zobaczyłam panikę. Nie wiedzieć czemu, skierowałam się do niego po pomoc. Miałam nadzieję że jest w nim trochę człowieka i że pomoże mojemu dziecku.
- Dzwoń po karetkę!- Potem usłyszałam tylko cichy szum. Miałam wrażenie że słucham zepsutego radia. Ból w podbrzuszu nasilał się. Łzy spłynęły po moich policzkach.
- Nie mogę cię stracić...- wyszeptałam.
19 stycznia 2011 roku Kochany Pamiętniku!
" Nie wiem czy to sen czy śmierć. Mam nadzieję że śnię. Wszystko tu jest inne. Czuję się dziwnie. Wszędzie białe ściany, białe róże, a kiedy o czymś pomyślę to zjawia się. Z pewnością to jest sen. Chcę się obudzić. Nawet w tak cudownym miejscu, nie mogę zapomnieć o rzeczywistości. Nie mogę zapomnieć o moim maleństwie. Nie wiem co się z nim teraz dzieję. Boję się. "
Zamknęłam pamiętnik i rozejrzałam się dookoła. Tak tu ciepło i przyjemnie. Nagle z za białych drzew wyłoniła się dziewczynka. Na około 5 lat. Szła w moją stronę, z uśmiechem na twarzy. Jej długie blond loczki idealnie grały z jej zielonymi oczami. Na pierwszy rzut oka pomyślałam że to ja, gdy byłam dzieckiem. Już miałam coś powiedzieć, kiedy nagle ze wszystkich stron usłyszałam głosy. Pełno ludzi wołających mnie. Spanikowana uświadomiłam sobie że znikam. Moje ciało stało się przeźroczyste i poczułam jak unoszę się w powietrzu. Spojrzałam w dół. Dziewczynka dalej stała uśmiechnięta i patrzyła na mnie. Ostatnie słowa jakie usłyszałam, zapamiętam chyba na zawsze.
- Jestem Pheoby mamo!
Otworzyłam oczy. Wokół mnie krzątało się pełno ludzi. Pielęgniarki, lekarze.
- Annie słyszysz mnie? - Jakiś facet nachylał się nade mną.
- Tak- Wyszeptałam.
- Zaszły małe komplikacje. Jednak na szczęście sytuacja została opanowana. Dziecku nic nie jest, ale twoja ciąża jest zagrożona. Musisz zacząć o siebie dbać. W tak młodym wieku jak ty, trudno donosić ciąże. Jeśli naprawdę chcesz urodzić dziecko zdrowe, bądź bardziej odpowiedzialna...- Mówił coś jeszcze ale już go nie słuchałam. Najważniejsze było to że mojemu dziecku nic nie jest. Poczułam w sercu ciepło. Łzy wzruszenia wylewały się z moich oczu. Nie mogłam opanować szczęścia i hormonów.
- Czy coś się stało panno Jones?- zapytała pielęgniarka. Nie byłam jej w stanie odpowiedzieć.
Pheoby będziesz najpiękniejszą dziewczynką na świecie. Uśmiechnęłam się do siebie na samą myśl, o tym że w śnie spotkałam swoją córkę. Mimo że nie wiadomo czy to chłopiec czy dziewczynka. Lekarze nie umieją określić w tak młodej ciąży, lecz ja to wiedziałam. Byłam pewna że urodzę dziewczynkę.
" Chcę być szczęśliwa" - moje życzenie ponownie się spełniło, i to szybciej niż się tego spodziewałam.
Nastoletnia Annie Jones wiedzie spokojne lecz nieco inne życie od swoich rówieśniczek. Jest bardzo skryta, nie lubi udzielać się towarzysko. Ma jedną przyjaciółkę, której może powiedzieć niemal wszystko. Problemy w jej rodzinie nie dają jej spokoju. Pewnego dnia Annie zostaje zgwałcona i jej życie staje do góry nogami. Wszyscy którzy byli jej bliscy, odwrócili się od niej. Jest zmuszona w pojedynkę stawić czoła okrutnemu światu i zwalczyć swoje problemy. Jednak czy da sobie radę?
Ciekawe co będzie teraz z tym chłopakiem.. I co z mamą.? Córka Annie będzie piękna (duża wyobraźnia). Myślisz, że Annie ją pokocha? Tylko proszę. Nie rób jakiegoś "happy end'u" bo tego jest mnóstwo. Może na koniec śmierć Pheoby.? Np. zostaje zgwałcona tak jak Annie, tylko że u niej to było bardziej tragiczne i zmarła. Zrobisz co chcesz. To Twoje opowiadanie. : )
OdpowiedzUsuńZaciekawiło mnie to bardzo :)
OdpowiedzUsuńBędę wpadać częściej :)
Zapraszam do siebie :
http://the-olczii.blogspot.com/
spodobało mi się i będę wpadac;D
OdpowiedzUsuńi zapraszam do mnie:
http://scars-on-the-psyche.blogspot.com/
wspaniałe ! kiedy kolejna część? *-*
OdpowiedzUsuń