sobota, 25 maja 2013

Rozdział 10

 - Co ty tu do jasnej cholery robisz?!- wykrzyknęłam Frank'owi w twarz. Byłam w dość mocnym szoku. Nie wiedziałam czy mam zamknąć mu drzwi przed nosem i dzwonić po rodziców czy zostać i dowiedzieć się po co tu przyszedł. Oderwałam się od myśli i spojrzałam na człowieka z moich koszmarów. Zatrzymałam wzrok na jego dłoniach. Miał duże i wydawać się może że umięśnione ręce, ale zarazem delikatne dłonie. Następnie mój wzrok powędrował ku jego twarzy. I w tym miejscu się zatrzymałam. Gdy spojrzałam na jego usta, poczułam obrzydzenie. Wszystkie wspomnienia na nowo powróciły. W mojej głowie nagle zaczęły pojawiać się obrazy... Jak Frank się na mnie rzuca. Jak uderza mnie w twarz. Jego łapczywe usta, nachalnie całują moje. Jak zdziera ze mnie ubrania i mnie dusi, abym nie mogła krzyczeć.
 Z myśli wyrwał mnie głos Frank'a.
 - Wszystko ok?
 Właśnie zorientowałam się że po policzku spływały mi łzy. Szybko je wytarłam i się wyprostowałam. Udając pewną siebie, na tyle ile mnie było stać, postanowiłam dowiedzieć się czego tu szuka ten potwór.
 - Zadałam ci pytanie. Co ty tu robisz? Masz tupet żeby się tu zjawiać...
 - Chciałem porozmawiać.
 -O czym?- zapytałam ze zdenerwowaniem. Jak tak dalej pójdzie to stracę nad sobą całkowicie kontrolę.
 - Kiedy przyszłaś ostatnio do knajpy... Ja byłem w szoku. Szczerze to nie sądziłem że cię jeszcze kiedykolwiek spotkam. Ale kiedy cię zobaczyłem, poczułem straszny ból. Może mi nie uwierzysz ale żałuję tego co zrobiłem. Nie chciałem tego. Nigdy bym nie skrzywdził kobiety ja..
 - Och to trochę duże słowa nie uważasz? "Nigdy bym nie skrzywdził kobiety". Nie mów tak, już to zrobiłeś. I to w najgorszy możliwy sposób.- Przerwałam mu w połowie zdania. Czułam jak zła energia zaczyna się we mnie kumulować. Złość i smutek narastają. To źle wróży.
 - Dlaczego wtedy zemdlałaś? Co się stało?- zmienił temat. Tak ot tak. Wkurzyłam się jeszcze bardziej. Za kogo ma się ten typ żeby najpierw tu przychodzić z "przeprosinami" , a teraz mnie ignorować.
 Stałam tak i gapiłam się na niego z szeroko otwartymi oczami, gdy nagle usłyszałam telefon. Nie zwracając uwagi na stojącego w drzwiach Frank'a, podbiegłam do stolika i spojrzałam na wyświetlacz. Nate. Wzięłam kilka głębokich wdechów aby się uspokoić i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
 - Tak?
 - Hej, sory ale chyba się trochę spóźnię. Myślałem, że zrobię ci niespodziankę i przyjdę wcześniej ale jest straszny korek. Dziwne to jest trochę, bo nigdy nie ma takiego ruchu. W każdym bądź razie, przepraszam jeszcze raz. Na pocieszenie kupię ci więcej pączków.
 Uśmiechnęłam się pod nosem. Gdy rozmawiałam z Nate'm zapomniałam o wszystkim. O tym, że przed moimi drzwiami stoi człowiek, który mnie zgwałcił. O tym, że jestem z nim sama. Nagle oprzytomniałam. Skoro Nate się spóźni, to znaczy że nie mam szans na to aby ktoś przyszedł TU, zanim Frank mi coś zrobi.
 Strach powrócił na nowo. Starając się pospiesznie wymyślić jakiś pretekst do zakończenia rozmowy z Nate'm, podbiegłam do drzwi wejściowych. Nikogo w nich nie było. Wystraszona zaczęłam się rozglądać dookoła.
 - Annie, wszystko w porządku?- w słuchawce usłyszałam zatroskany głos Nate'a. Serce mi pękało gdy musiałam skłamać.
 - Tak tak jasne. Wszystko w najlepszym porządku. Zgubiłam tylko sweter i biegam po całym domu w poszukiwaniu. Musze już kończyć. Kiedy mniej więcej będziesz?
 - Za 20 minut? Może wcześniej.
 - Dobra, to czekam. Pa-pa.
 Kiedy tylko się rozłączył, pobiegłam do kuchni. Na widok Frank'a opierającego się o blat kuchenny żołądek podskoczył mi do gardła. "Spokojnie Annie, nic się nie dzieje" powtarzałam sobie to w myśli.
 - Musimy pogadać. Po całym mieście chodzą plotki że jesteś w ciąży... Chcę znać prawdę. - Popatrzył na mnie ostrzegawczym wzrokiem. Przeszył mnie zimny dreszcz.
 - Skoro słyszałeś plotki wiesz też pewnie że się przespałam z pewnym chłopakiem. Nie mam bladego pojęcia w jakim celu do mnie przyszedłeś.- Próbowałam przybrać wyluzowany i obojętny ton. Wbiłam wzrok w ziemie. Czekałam aż Frank coś powie, zaśmieje się, obrzuci mnie wyzwiskiem jak to robią inni. Nie doczekałam się niczego. Po kilku dobrych minutach niepewności spojrzałam z powrotem na Frank'a, ciekawa jego wyrazu twarzy. O dziwo, zaskoczył mnie. Jego twarz nie wyraża praktycznie nic. Nawet grymasu. Był w stu procentach poważny i przeszywał mnie wzrokiem. Speszona westchnęłam. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego że już się nie boję. W międzyczasie gdy z nim rozmawiał strach i przerażenie gdzieś się ulotniło. Trochę zmieszana i zaskoczona odwróciłam się tyłem do Frank'a.
 - Gdzie idziesz?- Odezwał się po dłuższej chwili. Już miałam mu odpowiedzieć, ale zmieniłam zdanie. Pomaszerowałam prosto w stronę schodów, nie odwracając się przy tym w tył. Kątem oka zobaczyłam jednak że Frank za mną idzie. Wyszłam po schodach na piętro i skręciłam w stronę swojego pokoju. Trochę nierozsądne z mojej strony iść do sypialni z Frank'iem, ale chciałam mu coś pokazać. Gdy weszłam do pokoju powoli zbliżyłam się do komody obok łóżka. Usłyszałam że Frank też dotarł na miejsce. Otworzyłam szufladkę i wyciągnęłam z niej małą kopertę. Wzięłam głęboki wdech. " Musisz to zrobić, teraz albo nigdy".  Z tą myślą podałam Frank'owi kopertę. Gdy ją otwierał widać było po jego twarzy zmieszanie i niepewność. W poczekaniu na jego reakcję usiadłam na fotelu, naprzeciwko Frank'a.
 W momencie gdy otworzył kopertę, znieruchomiał.
 - To.. przecież..- wydukał powoli.
 Objęłam dłońmi brzuch. Frank zauważył wykonaną przeze mnie czynność. To go jeszcze bardziej upewniło z tym co przed chwilą zobaczył. Powoli usiadł na łóżku. Widziałam że jest w szoku. Przez chwilę przeszła mnie myśl żeby podejść do niego, przytulić go i powiedzieć coś w stylu " Nie przejmuj się, wszystko będzie ok", ale szybko się rozmyśliłam.
 Uważnie obserwowałam Frank'a. Przez co najmniej dziesięć minut siedział w jednym miejscu, nie ruszając się a w ręku trzymał mocno kopertę. Odchrząknęłam.
 -  To musi być dla ciebie szok. Ale tak. To jest USG. USG twojego dziecka.
 Powiedziałam, bo chyba jeszcze to do niego nie dotarło. Nagle Frank zerwał się na równe nogi.
 - Muszę już iść.- Wyrzucił kopertę na łóżko i wybiegł z pokoju. Lekko zaskoczona zeszłam za nim na dół. Za późno. Poszedł sobie.
 - Łoooo- powiedziałam do siebie z westchnieniem. Mimo wszystko poczułam ulgę. Może i to co przed chwilą zrobiłam było nieodpowiedzialne i głupie, ale chcę żeby ten potwór wiedział co zrobił. Chcę żeby wiedział że ma dziecko. Nie mam zamiaru patrzeć jak zabawia się z innymi panienkami, wtedy kiedy ja będę wychowywać dziecko.
 Pełna wątpliwości wróciłam do swojego pokoju. Wyciągnęłam pamiętnik i zaczęłam pisać.

                                                                                                                      1 lutego 2011 roku
                                             Kochany Pamiętniku!


"Nie wiem jak się wszystko potoczy. Nie znam przyszłości, nie mogę jej przewidzieć. Pewnie dziś wieczorem będę żałować tego że powiedziałam Frank'owi o dziecku. Nie chcę żeby to źle zrozumiał. Nigdy w życiu nie pozwolę mu się zbliżyć do mojego maleństwa. Mam plan. Plan polegający na tym że Frank będzie płacić alimenty. Jest mi to winien. Jest to winien mojemu dziecku. Gdy urodzę sama wychowam Pheoby- mam nadzieję że będzie to dziewczynka. Będę najlepszą mamą na świecie. Nigdy nie pozwolę by czegoś zabrakło mojej małej dziewczynce. Nie pozwolę by kiedykolwiek poczuła się sama, niekochana. Dam jej wszystko czego ja nie miałam. Wynagrodzę jej to, że nie pozna ojca. Sama byłabym zła na matkę gdyby mi nie powiedziała kto jest moim tatą, ale myślę, że z biegiem czasu zrozumie, że to dla jej dobra. Nie może poznać gwałciciela. Nie może się dowiedzieć w jakich okolicznościach została spłodzona. Nie pozwolę na to nigdy. Znajdę kogoś kto zawsze będzie przy mnie. Kto zastąpi jej ojca. Kto będzie kochał nas obie. W głębi serca mam nadzieję że to będzie Nate. Powoli się w nim zakochuję. Jak już tego nie zrobiłam. Boję się. Boję się, że znów coś pójdzie nie tak i znowu zostanę sama. Uuu ale się rozpisałam. Musze już kończyć bo zaraz powinien pojawić się Nate."


 W tym samym momencie zadzwonił dzwonek. Uśmiechnięta i całkowicie odprężona zbiegłam na dół. Otworzyłam drzwi wejściowe i zobaczyłam Nate'a trzymającego w rękach 3 paczki pączków. Musiałam mieć niezłą minę, bo oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Weszliśmy do salonu i przegadaliśmy kilka godzin. Gdy tematy się już skończyły Nate zaproponował żebyśmy obejrzeli jakiś film. Chętnie się zgodziłam.
 - Może "Pamiętnik"?- zapytał z łobuzerskim uśmiechem na twarzy. Pokochałam ten uśmiech. Mogłabym tak na niego patrzeć całe wieki.
 - Genialny wybór.- odwzajemniłam uśmiech i rozłożyłam się na kanapie. Po chwili dołączył do mnie Nate.
 - To zaczynamy seans.
 Potem było tylko lepiej. Przytuleni, ramię w ramię, oglądaliśmy najpiękniejszy film jaki tylko powstał na ziemi. Czułam się szczęśliwa, jak nigdy dotąd.

2 komentarze:

  1. Wow.. Jestem dumna z Annie, że tak postąpiła z Frank'iem. Tylko żeby teraz niczego nie schrzanił. Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. ask.fm/tacokochatruskawki

    OdpowiedzUsuń
  2. wspaniałe wręcz. czkam na następne części z niecierpliwością. zaglądam co dzień i naprawdę dobrą robotę odwalasz.

    OdpowiedzUsuń