13 kwietnia 2011 roku
Kochany Pamiętniku
"Wszystko powoli zaczyna się układać. Czuję to. Jest coraz lepiej. Razem z Cassie znów tworzymy zgrany team. Nie było łatwo odnowić nasze stosunki ale jednak się udało. Czuję, że cząstka mnie, która kiedyś mnie opuściła, na nowo znalazła miejsce w mojej duszy. Życie szybko mija, nie wolno tracić czasu na przemyślenia i smutek. Na następny dzień po wizycie u doktora, Cassie doradziła mi żebym zadzwoniła do Nate'a. Po dłuższym odwlekaniu, wreszcie się przełamałam i to zrobiłam. Nie wiem czego się bałam. Spotkaliśmy się w kawiarni na lodach i czas minął nam naprawdę fajnie. Mam wrażenie jakbyśmy się znali od zawsze. On jest taki beztroski. Wiecznie uśmiechnięty, pomaga mi. Jest idealny. Czasem czuję, że na niego nie zasługuję. Co do Frank'a to się nie odzywał. Słyszałam od jego kolegi, że wrócił już z urlopu ale nie planuje wracać do pracy. Nie rozumiem, ale nie chcę się w to wgłębiać. Muszę o nim zapomnieć, ale nie potrafię. Panicznie chcę wiedzieć co się z nim dzieje. Może to ze strachu? Sama nie wiem. Mam wrażenie, że za każdym razem gdy dzwoni telefon, dzwonek do drzwi to jest to Frank. Powoli mnie to już przerasta."
Zamknęłam pamiętnik i odłożyłam na biurko. Spojrzałam na zegarek. 9:46. Kurcze. Jestem już w szóstym miesiącu ciąży, co znaczy, że wszyscy panikują abym na siebie bardziej uważała. Czuję się jak królik w niewoli. Nie mogę wychodzić sama na dłuższe spacery, praktycznie w ogóle nie mogę sama wychodzić. Z racji tego, że jestem młoda istnieje ryzyko poronienia. Z jednej strony staram się na siebie uważać jak tylko mogę, ale z drugiej... To trudne, odmawiać sobie tyle rzeczy. Muszę się przyzwyczaić do całkiem innego trybu życia. Do porodu zostały mi tylko 3 miesiące. Przewidywany termin porodu to 25 lipca, czyli już niedługo. Trochę się boję. Wszyscy powtarzają, że to normalne ale ja po prostu nie wiem co robić. Rodzic naturalnie, ze znieczuleniem czy cesarka? Tyle pytań roi się w mojej głowie.
Z rozmyślań wyrwał mnie donośny dźwięk mojej komórki. Szybkim krokiem podeszłam do okna i podniosłam z parapetu telefon. Spojrzałam na wyświetlacz, brak ID. Niezdecydowana nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Tak?
- Cześć Annie.- Po drugiej stronie usłyszałam niski, męski głos. To chyba jakaś ironia. Dopiero co o nim pisałam w pamiętniku a on już się pojawia na nowo w moim życiu.
Po ciele przebiegł mnie zimny dreszcz. Starając się zapanować nad oddechem, przełknęłam głośno ślinę.
- Czego ode mnie chcesz?
- Porozmawiać.
- Nie mamy o czym. Poniosło mnie, nie wiem co sobie wyobrażałam mówiąc ci o ciąży.- Powiedziałam na jednym wdechu.
- Przepraszam, że zniknąłem ale to było dla mnie zbyt wiele. Najpierw zrobiłem ci krzywdę. Ja-a cię... Zgwałciłem...- Po drugiej stronie zapadła cisza. W oczach zajarzyły mi się łzy. Całą swoją siłą woli próbowałam powstrzymać płacz lecz to na nic. Każdy moment, w którym przypominam sobie tamten dzień, wywołuje u mnie falę negatywnych emocji. Cierpię za każdym razem tak jak za pierwszym. Nie da się wyobrazić tego, co przeszłam.
- Naprawdę, nie musisz mi uświadamiać tego co mi zrobiłeś. Wiem to. Może nawet lepiej od ciebie. Jeśli chcesz w czymś pomóc to po prostu zniknij z mojego życia. Nie dzwoń, nie pokazuj mi się na oczy. Nigdy więcej.- Wycedziłam przez zęby. Mijały chwile, a Frank nie odpowiadał. Napięcie rosło.
- Nie potrafię.- Odpowiedział.
- Nie potrafisz? Jak do cholery nie potrafisz? Nie rozumiesz, że nie chcę cię znać?! Myślisz, że jak przyjdziesz, zrobisz smutną minkę i przeprosisz to wszystko będzie okej? Że tak po prostu zapomnę i wpadnę ci w ramiona?! Naprawdę sądzisz, że potrafiłabym ci wybaczyć że brutalnie mnie zgwałciłeś, w efekcie czego jestem w ciąży?! Mam dopiero 17 lat. Miałam plany wiesz? Chciałam skończyć liceum, zdać maturę, iść na bal. Dostać się na studia i zasmakować życia studenckiego. Chciałam znaleźć mężczyznę, który będzie się o mnie troszczył i kochał mnie taką jaka jestem. Chciałam wyjść za mąż i założyć rodzinę. W odpowiednim czasie z odpowiednią osobą. Chciałam być otoczona przez bliskich non stop i mieć szczęśliwe życie. Ty mi to wszystko odebrałeś. Więc nie masz prawa chcieć wybaczenia. Tyle przez ciebie wycierpiałam. Wszyscy się ode mnie...- Urwałam w połowie bo zorientowałam się, że ktoś za mną stoi. Zrobiłam szybki obrót i zauważyłam, że przede mną stoi Frank!
Serce podeszło mi do gardła. Wystraszona zaniemówiłam. Stałam tak tylko przed nim, i patrzyłam mu w oczy. Były puste. Dzika zieleń, jaką zauważyłam przy pierwszym spotkaniu, przybrała odcień szarości.
- Co ty tutaj robisz?- Wydukałam. Nie oczekiwałam jednak sensownej odpowiedzi. Bez namysłu odwróciłam się i pobiegłam w stronę drzwi. Nim zdążyłam jednak tam dotrzeć, Frank mnie złapał za łokcie. Mimowolnie krzyknęłam i upadłam na podłogę. Wyrywałam się z jego uścisku, póki zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę już dawno mnie puścił. Stał nade mną z szeroko otwartymi oczami. Był chyba bardziej wystraszony ode mnie. Próbowałam się uspokoić ale to na nic. Całe moje ciało, było jakby porażone prądem. Trzęsłam się i nie mogłam przestać. Spojrzałam na Frank'a. Jego oczy jeszcze bardziej posmutniały. Poczułam ukłucie w sercu. Jest mi go żal? Nie, to niemożliwe. Nie mogę być aż tak głupia, by żałować tego gwałciciela. Cokolwiek teraz myśli i czuje, należy mu się.
Powoli podniosłam się z podłogi, starając się odgonić myśli.
- Przepraszam. Tak bardzo przepraszam. Nie rozumiem w ogóle, dlaczego nie poszłaś na policję. Jestem skończonym śmieciem. Nie wiem czy kiedykolwiek mi wybaczysz, ale mam nadzieję że tak. Nie potrafię żyć z tym, że zrobiłem komuś taką krzywdę.- Gdy to mówił z jego oczu popłynęły łzy. Nie wyglądał teraz na kryminalistę, ale na małego chłopca, który potrzebuje wsparcia. Już miałam się odezwać, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Z ulgą na sercu nacisnęłam klamkę. Za drzwiami stał Nate. Uśmiechnięty jak zawsze. Jego ciemne włosy, były lekko potargane od wiatru a błękitne oczy tryskały radością. Do czasu. Gdy zobaczył w jakim jestem stanie.
- Annie co się stało?- Zapytał, po czym wszedł do domu i zaczął się rozglądać. Kiedy zobaczył Frank'a jego mina momentalnie uległa zmianie.
- Kto to jest?- Szepnął mi do ucha.
- To jest Frank. Kolega z klasy, przyszedł przeprosić za swoje zachowanie. Nie był dla mnie za miły, z resztą wiesz jakie akcje były u mnie w szkole.- Skłamałam. Nate spojrzał na mnie uważnie, potem na Frank'a. Kłamstwo było nawet dobre, gdyż przeprosiny bywają wzruszające a oboje z Frank'iem nie mieliśmy za wesołych min.
- Aha. Przeszkadzam?
- Nie, coś ty. Frank właśnie wychodził.- Oznajmiłam, po czym spojrzałam na wysokiego blondyna. Chyba zrozumiał aluzję, bo szybko się pożegnał i wyszedł.
- Chcesz coś do jedzenia, picia?- Zapytałam od rzeczy by w jakiś sposób rozładować atmosferę. Gdy się odwracałam, Nate chwycił mnie w talii i zmusił bym spojrzała mu w oczy. To uczucie było niesamowite. Byliśmy tak blisko. Po raz pierwszy nie czułam oporów, gdy mnie dotykał.
- Annie, powiedz prawdę. Czy na pewno wszystko w porządku?- Jego seksowny głos, przyprawiał mnie o dreszcze. Zdezorientowana zamrugałam kilka razy oczami.
- Tak jasne, wszystko ok.
- Naprawdę bardzo cię lubię. Możesz mi powiedzieć wszystko, wiesz o tym? Nie chcę żebyś była z czymkolwiek sama.
- Będę pamiętać.
Staliśmy tak jeszcze parę minut. Chciałam by ta chwila trwała wiecznie. Jego dłonie przesunęły się lekko w stronę bioder a usta przybliżyły do moich. Chwilę potem poczułam lekkie muśnięcie koło moich warg. Całe ciało zalała fala ciepła. Nate odsunął się ode mnie powoli, by zobaczyć moją reakcję. Stałam tak tam przed nim z zamkniętymi oczami. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej, zarzuciłam mu ręce na szyje, i przywarłam do jego ust. Niewinny wcześniej pocałunek przerodził się w długi i namiętny. Czułam się wspaniale a jednocześnie podle. Chwilę temu skłamałam mu prosto w oczy a teraz go całuję.
*****************************************************************
Witam wszystkich :)
Przepraszam, że rozdział po takiej długiej przerwie ale cóż. Wakacje są, ja byłam na kolonii i trochę to trwało zanim się zebrałam i napisałam.